poniedziałek, maja 14

ROKOKO

Suknia w stylu ROKOKO to pierwsze zaliczenie, które opracowywałam bardziej pod względem krawieckim niż plastycznym. Początek był dość przerażający, bo do tej pory nie miałam za wiele wspólnego z igłą i nitką, nie mówiąc już o maszynie do szycia. Zaczęłam od projektu, który na długo wylądował w szufladzie, ponieważ nie miałam pojęcia jak się zabrać do urzeczywistniania tego, co miałam w głowie. Czas płynął nieubłaganie, a ja obudziłam się tydzień przed zaliczeniem, CZEGO NIKOMU NIE POLECAM! :)
Pierwszym poważnym krokiem, było zmontowanie stelaża, a nie udałoby mi się to, gdyby nie zajęcia z projektowania kostiumu, na którym się tego nauczyłam. Stelaż składa się z dwóch kół o różnych rozmiarach, które połączyłam tasiemką do firanek. Najważniejsze jest to, aby stelaż utrzymał ciężar materiału i jednocześnie dobrze trzymał się na modelce, dlatego połączenie go ze zwykłym paskiem do spodni jest idealnym rozwiązaniem. Bardzo bym chciała napisać, z czego zrobiłam koła stelażu, ale nie mam pojęcia co to jest za tworzywo :) Spacerowałam po OBI, kiedy zobaczyłam trzymetrowe "patyki"? Zaletą ich jest elastyczność i to, że są lekkie, a tego właśnie szukałam. Rozcięłam patyk na dwie części i taśmą izolacyjną skleiłam dwa koła. Nic prostszego. Podobno dobrym zamiennikiem są fiszbiny, ale jak widać używanie ich nie jest regułą . :)

Następną rzeczą, było wykonanie gorsetu. Nie skakałam z radości na myśl o przemierzaniu lumpeksów z nadzieją, że znajdę jakiś gorset, dlatego postanowiłam zrobić go sama. W tym momencie nie jestem przekonana czy to był dobry wybór, ale satysfakcja zrobienia go własnoręcznie jest nie mała :) "Przepis na gorset" poznałam na zajęciach z charakteryzacji. Potrzebujemy do tego zgrabniutkiego manekina, zwykłej folii, gazy, kleju VICOL i wody. Manekina obwijamy folią. Następnie pociętą w plastry (jak komu wygodniej) gazę maczamy w mieszance wody i vicolu (ja robiłam to metodą "na oko", ale założenie jest takie, że mniej wody, a więcej kleju). Okładamy manekina gazą. Im mniej warstw tym bardziej elastyczny, dlatego ja skończyłam na dwóch. Po wyschnięciu ( jeden dzień) przecięłam go z tylu i zrobiłam dziurki na wstążkę.




Ozdabianie gorsetu jest już indywidualną sprawą. Ja użyłam zwykłej wstążki, którą pocięłam na kawałki i zszyłam zszywaczem. Powstające "ptaszki" przyklejałam klejem na gorąco.








Prawdziwym wyzwaniem była suknia spodnia z wierzchnią. Tutaj nie obyło się bez krawieckich wskazówek cioci. Materiały to nie pierwsza klasa, ale robiłam wszystko po kosztach. Skrawki z obi za kilka zł nieźle się sprawdzają, mimo tego, że nie są nachalne w urodzie.




Oto całość mojej pracy. Suknia jest dość prosta, jednak wymagała sporo wysiłku i czasu. Rękawy prowizorycznie trzymają się na manekinie, ale doszyję je dopiero na modelce. Już może się zacząć bać :) Ostatnim problemem jest fryzura, obawiam się tworzenia peruki, a czasu nie jest za wiele, więc pewnie skończę upinając godzinami włosy na jakimś stelażu, ale o tym po zaliczeniu.


Mam nadzieję, że ta instrukcja będzie pomocna dla przyszłych pokoleń WSA i będzie to oznaczać, że godzinne pisanie posta nie poszło na marne :) Efekt zaliczenia już w czwartek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz